Strona:Romeo i Julia (William Shakespeare) 036.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Za nagłe one są, za nierozważne,
Podobne niby do blasku, co znika,
Nim człowiek zdąży powiedzieć: — błysnęło.
Dobranoc, luby! Oby nam ten wonny
Miłości pączek przyniósł kwiat niepłonny!
Bądź zdrów! i zaśnij z tak błogim spokojem,
Jaki, z twej łaski, czuję w sercu mojem.
Romeo. Także mam odejść niezaspokojony?
Julia. Jakiegoż więcej chcesz zaspokojenia?
Romeo. Zamiany twoich zapewnień za moje.
Julia. Jużem ci dała je, nimeś zażądał;
Radabym jednak one mieć napowrót.
Romeo. Chciałażbyś cofnąć je? Dlaczego? luba!
Julia. Ażebym mogła oddać ci je znowu.
A przecież jest to żądanie zbyteczne,
Bo moja miłość równie jest głęboką,
Jak morze, równie jak ono bez końca;
Im więcej ci jej udzielam, tem więcej
Czuję jej w sercu.
(Słychać w pokojach głos Marty).
Wołają mię. — Zaraz.
Bądź zdrów, kochanku drogi! — Zaraz, zaraz.
— Najmilszy, pomnij być stałym! — Zaczekaj,
Zaczekaj trochę, powrócę za chwilę.
(Wychodzi).
Romeo. Błogosławiona, o! błogosławiona
Po dwakroć nocy! Ale czy to wszystko,
Dziejąc się w nocy, nie jest marą tylko?
Coś tak lubego możeż być istotnem?
Julia (ukazując się znowu). Jeszcze słów parę, a potem dobranoc.
Drogi Romeo! jeśli twoja skłonność
Jest prawą, twoim zamiarem małżeństwo,
To mię uwiadom jutro przez osobę,
Którą do ciebie przyślę, gdzie i kiedy
Zechcesz dopełnić obrzędu; a wtedy
Całą mą przyszłość u nóg twoich złożę
I w świat za tobą pójdę w imię Boże.
Marta (za sceną). Panienko!
Julia.Idę. — Lecz jeśli mię zwodzisz,
To cię zaklinam...
Marta (za sceną).Julciu!
Julia.Zaraz idę.