Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

schronisko dla mędrca, to pustelnia świecka myślicieli, jaką ich darzy państwo. Wiatr przyniósł z nad Sekwany kwiat kasztana i cisnął w głąb celi przez wysokie, okratowane okno. I oto zaraz wiosna wkroczyła w posępne mury. Pitan rozpisał się o tem szeroko i bukolicznie. Kwiat starannie rozpostarty i zasuszony, leżał w ćwiartce listu, który sędzia trzymał w ręku. Dwaj Paryżanie uśmiechnęli się i zamienili spojrzenia, mówiąc sobie:
— Tego poczciwca możnaby także wpiąć do butonierki.
Ale ani poczciwiec, ani poetyczny młodzian nie zdradzili myśli swoich. Jednym szarpał niepokój o matkę i wyrzuty sumienia, drugi chciał go za każdą cenę uspokoić, rozumieli się w pół słowa... a dwaj Paryżanie upatrywali w tem djalog z Emila.“
Sędzia zamknął plik aktów, a Franck spytał:
— Cóż tedy w rezultacie?...
— W rezultacie wszystko się streszcza w tem dziwacznem wykradzeniu. Niewiadomo, jaki miał tu interes stary Anacharsis, skoro nawet nie znał osobiście więźnia. Młody ptaszek uleciał nam z przed nosa do Szwajcarji, gdzie został przyjęty przez pewną rodzinę prowincjonalistów francuskich...
Franck nastawił uszu.
— ...To ludzie szanowni i ponad wszelkie zarzuty... jeden z synów ciężko ranny, inni mężczyźni na froncie zmarli, lub walczą, pozatem matka, córka zamężna i pielęgniarka. Możnaby przypuszczać awanturkę miłosną pomiędzy młodym cudzoziemcem, a ową córką zamężną. Banalna to historja. Mąż się bije, a za frontem moralność radzi sobie, jak może. Dziwne tylko, że tak dobra patrjotka wzięła sobie Boszka. Ale trudno, w braku kwiczoła... spróbujmy woła!... Musieli się znać jeszcze przed wojną.