Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nikt tu o pani nie myślał, aż nagle spadasz pani prosto w paszczę wilka!
Anetka oświadczyła spokojnie, że przybyła oddać się sądowi wzamian za Pitana, albo przynajmniej wziąć na siebie słuszną część winy.
Marcel podniósł oba ramiona.
— Nie uczynisz pani tego!
— Przychodzę spytać o nazwisko sędziego śledczego, który prowadzi tę sprawę, gdyż chcę złożyć zeznanie.
— Nie zezwolę na to!
— Czy sądzisz pan, że się zgodzę na skazanie niewinnego?
— On nie jest wcale niewinny! To stary gracz, przedsiębiorca notoryczny kontrabandy pocztowej i wykradacz więźniów, to stary nałogowiec. Nie ocalisz go pani, denuncjując samą siebie. Zresztą nie wymienił nazwiska pani.
— Jest przeto wspaniałomyślny. Czemuż mam zostać w tyle za nim?
— Ma pani syna.
— I dlatego właśnie nie chcę mu dawać przykładu tchórzostwa.
— Pani oszalała na dobre!
— To prawda! A teraz, przyjacielu drogi, zechciej mi pan powiedzieć, jak się nazywa ten sędzia. Bądź pan całkiem spokojny. Nazwisko pańskie wymienione nie będzie.
On zaś myślał:
— Ładna historja! Gdy raz sąd wpadnie na trop, stopień po stopniu, dotrze śledztwo aż do mnie!
Jednocześnie uczuł odruch miłości własnej i powiedział:
— Nie idzie o mnie. Boję się o panią. Nie znasz pani, widać „patrona“. (Miał na myśli głównego fabrykanta wojny). Nic sobie nie robi z jednego więcej wyroku doraźnego. Kobieta nie powstrzyma go w tem napewno!