Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a ona odrzucając robotę, przyciskała do piersi głowę tego dużego dziecka. Potem zaś, gdy się wypłakał (co za szczęście! Człowiek ten nie wstydził się, że mu ociera oczy!), zaczynali rozmowę.
Wywnętrzał się przed nią z tajnych cierpień, począwszy od wczesnego dzieciństwa, czego nie śmiał nigdy powiedzieć Hermanowi, aż do żałoby, która dniem i nocą krwawić nie przestawała. Teraz czynił sobie wyrzuty, że podczas choroby przyjaciela unikał go, że go nie dość kochał i że mu to okazywał... Anetka słuchała w sposób tak miły! Czuł ulgę już przez samo jeno zetknięcie policzka tej kobiety ze swoją głową i jej głos pocieszający, który, nie przerywając, łączył z jego skargą słowa politowania.
Spowiadał się z tego, czego nie wyraził dotąd głośno, jej zaś nie dziwiło to wcale, i przyjmowała zwierzenia spokojnie, jakby wszystko znała z doświadczeń osobistych. Te obrazy, nieprzysłonione niczem, często bezwstydne, raniłyby ją niewątpliwie w książce, ale słuchała ich jak w konfesjonale, którego tajemnica jest świętą, oczyszczoną przez miłość — miłosierdzie. Nie może zostać skalany spowiedzią, ani oburzony ten, kto bierze udział w słabostkach natury człowieczej, swojej, czy innych, a pełen litości bierze na siebie winę. Kocha też mocniej bliźnich po umyciu im stóp własnemi rękami.

Po dwu tygodniach zupełnego oddania się boleści, w którym to czasie prostracja i rozpacz chwytała Franza raz po raz i grążyła bezlitośnie,... nastąpiła ulga. (Anetka podchodziła często w nocy do niego, leżącego w pokoju przyległym, kojąc łzy, któremi oblewał poduszkę).