O Wiérzbo! wsi rodzinna, droga i szczęśliwa,
Gdzie stoi dotąd jeszcze mego ojca chata,
Oby mnie z twego była nie wygnała świata,
Żądza nauk i wiedzy — gadzina zdradliwa.
Nie wiedziałbym był nigdy, jak się w trup przemienia.
Wszystko, co serce, jako drogie, uścisnęło,
Nic tam mi wiary w siebie nie byłoby wzięło
I nie byłbym igraszką burzy i zwątpienia.
Wierne serce i dzielną, robotną prawicę,
Posag, jakiego nawet milijonerka nie ma,
Byłbym dostał z dziewicą z cudnemi oczyma,
Spokojnie by płynęła ma barka szczęśliwa,
Broniłby dom od ognia, od gradu pszenicę,
Święty Marek, wsi patron, opiekun troskliwy.
Niewierna, bądź szczęśliwa!
Na okręt strzał mnie wzywa —
Łódź po mnie już spuszczono.
Niech ci się losy śmieją,
Jam płynął tu z nadzieją,
A tyś innego żoną.
Że wprzódy legnę w grobie,
Niż zapomnę o tobie,