Strona:Respha.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

domowników, ale cały szereg faktów, które mu się wyżłobiły w pamięci, pouczył go, że im bardziej on się namęczy, tem ów nastrój jest weselszy; im mniej — tem cierpszy; gdy zaś się trafi, iż roboty niema, i cały dzień z gospodarzem przestoją bezczynnie, oczekując na zażądanie — to wszystko w domu chmurą zachodzi. Głodny głodnego zawsze przewącha; koń pojął, że chmurny nastrój bywa oznaką głodu. Wreszcie kiwnąwszy łbem powiedział sobie:
— Rozumiem o co idzie.
I stosownie do tego postępując, był istotnym rodziny całej żywicielem. Nie czuł się nieszczęśliwym. Ciężko bo ciężko, ale były przecież chwile ulgi i wypoczynku. Ot, słońce siada za borem, bydło wraca do domu — i oni z gospodarzem wracają. Ledwie między opłotkami zapach swojej wsi go obleci, znów odrobiną rzeźkości krzepi się jego niesłychanie zmęczone ciało. Powieki, co cały dzień ociężale opadały mu do pół oka — podnoszą się, wejrzenie już rzeźwiejsze, łbem potrząchuje z jakimś niezwykłym rozmachem.
Dom. Swój dom! Miło jest rozejrzeć się po obejściu i upewnić, że wszystko jest, jak być powinno — i nikogo nie brakuje ze swoich. Zdejmują uprząż. Dobra chwila. Otrząśnie się, jakby jednym zamachem chciał zrzucić brzemię mozołu i zmęcze-