Strona:Respha.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Innym znów razem było tak.
Miał chłop konia — starą strudzoną szkapą, z zapadniętemi bokami, skrzywionemi nogami, szerścią gdzieniegdzie powycieraną od niewygodnej uprzęży, śladami strasznej oparzeliny na zadnich nogach oblanych kiedyś kwasem siarczanym z spadłej z wozu butli. Długą a niewesołą historję opowiadały jej sterczące gnaty, blizny liczne, skaleczenia, narośle dziwne i smutek bezbrzeżnie łagodnych oczu.
W tej rodzinie chłopskiej lata długie już przebył i zżył się z nią. Jego przyjaźń i życzliwość dla niej wyrażała się w tem, że swoją niezmiernie ciężką służbę pełnił jakoś ochoczo. W pierwszych latach gdy los sprzągł go z nimi, pracował z poddaniem się biernem jak każda istota przyniewolona, do niczego z dobrej nie przykładając się woli. A z czasem — dobra wola właśnie coraz była wyraźniejsza.
Szło to zapewne — taką drogą. Najpierw do nich wszystkich się przyzwyczaił. Gospodarz — towarzysz jego przez dzień cały, prądki do bicia,