Strona:Respha.pdf/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mszę, — czegoś nie rozumiem. Nie oskarżam — lecz nie rozumiem. Z takiej szkoły może wyjść albo człowiek okrojony w kostkę, albo jakiś krańcowy anarchista, jakiś niszczyciel bezwzględny dla rozkoszy niszczenia, w kim długa rozpacz i nękanie spruła wszystkie szw y więzi moralnej. O takich nie słyszałem, natomiast słyszy się i widzi ot — lekarzy, adwokatów, przeciętnie bardzo porządnych ludzi...
W czem — że się wyraził protest mój — dziecka o bardzo słabo zarysowanych pierwiastkach czynnych, niezdolnego do oporu gwałtownego, do śmiałego buntu i urzeczywistnienia tego, co tylko w marzeniu się przejawiło — by uciec do Sydora i z jego chłopakami nosić cegłę i szafliki z wapnem — co w istocie dla zdrowia duszy i ciała byłoby stokroć pożyteczniejsze?
W tem, czem się wyraża protest każdej rośliny, przeniesionej do piwnicy. Życia nie traci, lecz w swem łaknieniu jego, w tem tragicznem — ze wzglądu na nakaz wewnętrzny i niepodobieństwo zewnętrzne — wspinaniu się ku okienku piwnicy przybiera kształt potworny wydłużonej łodygi, jakiejś nieswojej — z blademi, nieswojemi również listkami. Im potworniejsza, tem głośniejszy jej protest, krzyk — ot krzywda!
Organizm dla walki z napastującemi go zarazkami, bez pomocy lekarza, posiada różne środki,