Strona:Respha.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— My tuż granicy ziemi Suf — począł znów pierwszy, rozglądając się. Więc nadłóżmy jeszcze nieco drogi i wejdźmy do miasta. Tam jest mąż boży, który może powie nam o zgubie.
— Ale mężowie boży nie żywią się manną i nie chcą darmo proroczyć, a w mojej sumce nie widzę ani okruszyny chleba.
— Patrzcie, tom ja bogatszy bo i kęs mi został tyli, co wróblowi dwa razy dziobnąć, a nadto znalazłem czwartą część sykla srebrnego. Tem się zadowolić musi mąż boży; dodamy mu dobre życzenia gdy powie nam gdzie oślice.
I poszli rzeźko drogą ku wzgórzu i miastu w gaje oliwkowe wtulonemu.
... A szło ich teraz — troje, bo za niemi z jakiejś otchłani, może na granicy ziemi Suf naraz wypełzłe, cichą kradło się stopą — Nieszczęście, okiem niemigającem w dal dni przyszłych zapatrzone.
W stępując na wzgórze napotkali gromadę dziewcząt z świegotem jaskółek biegnących po wodę. Zapytane czy jest teraz w mieście starzec widzący, zakrzykły:
— Jest. Dziś lud na górze ofiary sprawuje, a on je błogosławić będzie. Wnijdźcie do miasta, znajdziecie go nim pójdzie na górę.