Strona:Rej Figliki 091.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Dwá co rázem do pániey przyſzli.

JEden przyſzedł do pániey, drugi prętko zá nim,
A ten ſkocżył ná gorę, przelękł ſie mym zdániem.
Potym prziydzie goſpodarz, á ten też w piec ſkocży,
Pocżnie leżąc nárzekáć, ocieráiąc ocży.
Mowiąc: iż mu zginęło ſześć złotych ná ſznurze,
Ale to nam nágrodzi ten pan co ná gorze.
Ten rozumiał ná Bogá, on z gory záwoła,
Krzywdá by mi, ten w piecu połowicę niech da.



Piſarz co páná chciał miłowáć.

PIſarz ſie miał do pániey, y obacżył kupiec,
Gdy go pytał po ćichu zwierzył mu ſie głupiec.
Bo mu mocno ſlubował, dopuśćić mu tego,
Potym pánią wypráwił ná iutrznią dla tego.
Sam ſie ubrał w podwiykę, mowił iáko páni,
Alić wnet piſarz dybie, pánie rácż być z námi.
Pocżął pánq obłápiáć, á pan go też kiyem,
Już mnie było dáć pokoy, kiedyś pániey piley.



Błazen co głodem chciał zamku dobyć.

KSiążę iedno twárdego, gdy zamku dobywał,
Rzekł: że trudno, chybá iż głodemby go doſtał.
Błazen ſłyſząc w ſzelinę, pod zamek ſie zákradł,
By zamku głodem dobył, leżał trzy dni nie iadł.
Potym przyſzedł do páná, pánie prożnyć nakład,
Jam tám leżał o głodzye, iużem trzy dni nie iadł.
A wżdym zamku nie dobył, nie weźmieſz go głodem,
Byś tu wierę rok leżał, y ze wſzytkim rodem.