Strona:Rej Figliki 082.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Páni co chciałá podołkiem Jáſtrząbá umorzić.

JAſtrząbá miał mieſzcżánin, ná niewiáſtę kwielił,
A pop co też tám bywał, cżerwoney twarzy był.
Potym ią náucżyli, chceſzli byś go zbyłá,
Zdechnie káżdy gdybyś nań podołek odkryłá.
Páni wznieſie podołek, á Jáſtrząb wnet z grzędy,
Popadł, mnimał by Rokoſz, iuż dáley nie kędy.
Pop przybieży rátować, on go drugą nogą,
Pan potym przypadł s kijem, ten iuż s trzecią trwogą.



Smierć s Kupidem.

SMierć s Kupidem gdy ná noc w iedney budzie byli,
Ráno wſtáiąc więc ſobie ſtrzały odmienili.
Potkáłá Smierć ſtárego, ſtrzała go rániłá,
Kupido też młodzieńcá, wnet ſie rzecż zmieniłá.
Stáry iął wyſkákowáć, á młodzieniec zdychał,
Rzekł: ach miły Kupido, nie tákem ia ſłychał.
Gdyś ty kogo ugodził, dobrey myſli bywał,
Tákći záwżdy márny ſwiát, w tych omyłkach pływał.



Chłop co ſrał zá Dębem.

JEden pan iechał ſobie, á przy drodze dąb ſtał,
Y poźrzał kęs ná ſtronę, áno zá nim chłop ſrał.
Pocżnie ſie proſtak gubáć, ten rzekł: ſiedź nieboże,
Bo wiem że ſie bez tego nikt obeydź nie może.
Ten rzekł: ia ſie bez tego pánie obeydź mogę,
Y ták to zoſtáwſzy przedſię poydę w drogę.
Wy chcecieli weźmicie, mnie tego nie trzebá,
Ná to mieyſce wolałbych iuż káwálec chlebá.