Strona:Rej Figliki 078.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Chłop co ornat kupował.

WAcek dobry towárzyſz u Plebaná uźrzał,
Prośił by z nim do kupcá ſzedł ornat mu obrał.
Włoży pop ornat ná ſię, áż krotki przed ſobą,
Ten rzekł: ná wácku ſie wzniosł, bo dłuſzſzy zá ſobą,
Kſiąd wácek odpaſawſzy, y dzierżeć mu gidał,
Ten go tyłem obroćił, á ſam precż uciekał.
Pop woła bieżąc łápay, á kupiec zá popem,
Ugonił go w ornacie, wácek zginął s chłopem.



Slepego nárzekánie.

SLepy ná ſwą ſlepotę okrutnie nárzekał,
Niechciał tego miły Bog, bych był ſwiátá nie znał.
A ſnadźby lepiey ſmierć mieć, niż ták ſlepo chodzić,
Jeden rzekł: przecż nie umrzeſz, łácnoć w to ugodzić.
Slepy rzekł: łácznoć tobie, iże widziſz wſzędy,
A iabych ſie muſiał tłuc, tędy i owędy.
Bych lepak miáſto niebá do piekłá nie tráfił,
Już cie wolę pocżekáć, nie będę ſie kwápił.



Páni ſie żádna ubráłá.

PAni żádna w koſciele, pięknie ſie ubráłá,
Łotrzy ſie przechodzili, tám kędy klęcżáłá.
Jeden rzekł: bowiem ſie ia, kto ieſt, więc ſie ſmieie,
Páni mnima iż iey rad, tey o nim nádzycie.
Drugi przyſzedł, goſpodze, zleſcie ſie událi,
Tenże ſie ſmieie, żádna twarz żeſcie ubráli.
A ten precż od niey ſkocży, y pátrzy s przełáie,
Nie może ſie ukroćić, á onemu łáie.