Strona:Rej Figliki 041.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Páni co pytałá, co konie dzyáłáią.

W Polu ſtánął woźnicá, by koniom wyłożył,
A białegłowy w ten cżás iákieś s pánią wożił.
Począł ſobie wcżás cżynić, wzniowſzy nogę wzgorę,
Zaſzedł zá ſiodłowego, mnimał by zá gorę.
Páni rzecże: Bártoſzu, co konie dziáłáią?
Podobno álbo wodę nieboże poſzcżáią?
Bártoſz rzecże: nie konieć, iać to ſzcę goſpodze,
Ale ſobie poćichu ták puſzcżam po nodze.



Co pánnie Káwki zbyerał.

PAnná w mieſcie iednemu ná pokoy biegáłá,
Gdy go domá nie było, poſciel rozmiotáłá.
On ſie zákrył zá ſzáfy, pánná przybieżáłá,
A ten zámknął komnátę, ſámá iuż zoſtáłá.
Prośiłá go áby iey pirwey doſiągł Káwki,
Co ſie w dziurze wylągłá pod oknem u łáwki.
On ſie z okná wychylił, oná wyſkocżyłá,
Wziął pan Káwkę, wziął pan Káwkę, ſmieiąc ſie krocżyłá.



Dzyewká muchy w oku pátrzyłá.

JEden z dzyewką coś mowił, u okná pilnego,
Przyſzłá mátká ſwiádomá będąc cnoty iego.
Dzyewká mu ſie rzućiłá, nátychmiaſt do oká,
Mowiąc: wieręć tu Muchá, nie byłá od roká.
Mátká rzekłá: coż cżyniſz, by go oſlepiono.
Zaſz páni mátko lepiey, by go oſlepiono.
Coś mu w oko wleciáło, áleć mu wypádło,
Ale gdy ſie gniewacie, bodayże wyſiádło.