Strona:Rej Figliki 034.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Co dzikiego mężá ułápił.

PAſterz dzikiego mężá ułápił był w leſie,
Że go ſobie okroćił bárzo w krotkim cżeſie
Uźrzał dziczek á paſterz w mroz ná ręce chuchał,
A potym gdy káſzę iadł, iż gorąca dmuchał.
Rzekł: iuż tu mego bytu długo być nie może,
Gdyż ciepło w iedney gębye z żimnem maſz nieboże.
I Tákże też y z nas káżdy ſtrzeż ſie więc tákiego,
Gdy rozna párá z gęby idzie od iednego.



Piyánicá piyánego karał.

JEden dobry towárzyſz piyánego ubił,
Pytał: com wżdy przewinił, żeś ſie chłopie upił.
Ten rzekł: nie wnoſcie pánie tu zwycżáiu tego,
Będąćli bić piyáne, będzieć wiele złego.
Bo y wamćiby pánie pewnie ſie dostáło,
Ledwieby ná ſzuprynie y włos co zoſtáło.
I Ták kto chce kogo karáć, nie miey ſam do roku,
Ani żadney mákuły, ni páździorka w oku.



Błazen Szcżukę záſtáwił.

JEden prze towárzyſze w rybny dzień feſt ſpráwił,
Poſłał naprzod zuchwálcá, by ſzcżukę záſtáwił.
On wziąwſzy w kilku groſzy záſtáwił żydowi,
Pan ſiadł z gośćmi, niech ſzcżukę naprzod dáią powie.
Ten rzekł: á wſzákeſcie kazáli záſtáwić,
Pan powiedzyał: tym rychley miáłá gotowá być.
Ten rzekł, iam mnimał by to záſtáwić żydowi,
Goſcie w ſmiech, á páná wſtyd, á coż rzec łotrowi.