Strona:Rabindranath Tagore-Sadhana.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
228
R. TAGORE: SĀDHANĀ

krytyczne oblicze Kanta. Schelling zadzierzgnął węzły pokrewieństwa duchowego ze starymi twórcami tych ksiąg. Schopenhauer się przejrzał w Upaniszadach jak w zwierciedle i modlił się z nich odtąd — własne słowa — codziennie: „es ist die belohnendste und erhabenste Lektüre, die auf dieser Welt möglich ist; sie ist der Trost meines Lebens gewesen und wird der meines Sterbens sein“. Pod wpływem tych zachwytów i odpowiedniej interpretacji wytworzyła się u nas dokoła Upaniszadów pewna szczególna atmosfera, taka mniej więcej, jak ta, co wieje ze stronic przeczytanej właśnie książki poety bengalskiego. Łatwo się spotkać ze zdaniem (rozpowszechniał je zwłaszcza świeżo zmarły filozof niemiecki, prof. Deussen), że Upaniszady to ostatni wyraz mądrości, nie to już genjalna intuicja prawd dowiedzionych — jakoby — przez Kanta i Schopenhauera, ale świadome ich przemyślenie, konsekwentne aż do szczegółów. Że treść ich, to rezultat najwyższych wzlotów ducha ludzkiego, ponad wszelkie mgły i chmury, rezultat mądrze przetrawiony, już ostateczny. A przecie zdania takie są niewątpliwie błędne i wcale to nie rzuci cienia na niepospolity polot myśli indyjskiej, jeżeli spro-