Strona:Rabindranath Tagore-Poczta.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Dziewczyna:
Wyglądasz, jak gwiazda spóźniona nad ranem. Co Tobie?
Amal:
Nie wiem.
Dziewczyna:
Jesteś pewnie zmęczony. Wciąż wypatrujesz, czekasz. Przymknę okno na chwilę.
Amal:
Nie, nie czyń tego. Tylko to jedno jest jeszcze otwarte. Wszystkie inne zabito deskami. Powiedz mi tylko, kim jesteś. Zdaje mi się, że znam ciebie.
Dziewczyna:
Jestem Sudha.
Amal:
Co za Sudha?
Sudha:
Nie wiesz? Córka handlarza kwiatów.
Amal:
A cóż ty robisz?
Sudha:
Zrywam kwiaty do mego koszyka.
Amal:
Przeto tak wesoło lśnią twoje stopy i tak radośnie brzęczą sprzączki twoje. Chciałbym z Tobą pójść. Z najwyższych gałęzi, których nikt nie dojrzy, zniósłbym ci białe kwiecie.
Sudha:
Naprawdę? Znasz się na kwiatach, jak ja?