Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tak ostateczną rozprawę, ażeby cale w czasie tego posiedzenia sądzoną nie była — polegała cała jego rachuba. Różnemi więc środkami subtelnemi i ubocznemi starał się w regestrach wokandę przeciągnąć.
Udawało się to w początkach, lecz gdy Turczynowicz niecierpliwić się zaczął, a księżna swoich wysłała do kancelaryi i zażądała kategorycznie przywołania — wszystkie zabiegi pana Susła nie pomogły.
W wigilią dnia, w którem się losy Borkowskich rozstrzygnąć miały, u przybyłego na trybunał podskarbiego Sołłohuba było przyjacielskie deputatów przyjęcie.
Sołłohub należał do życzliwych pułkownikowéj i wielbicieli panny Tekli, choć żonatym był i admiracya ta ograniczała się wielbieniem wymowném extraordynaryjnéj jéj piękności.
Zaproszony jak inni deputat mozyrski Leńkiewicz, który pokryjomu i cicho wciąż co mógł czynił, aby kolegów swych na stronę Borkowskiéj nawrócić, co mu się nie udawało — ostatnią jeszcze nadzieję pokładał w poparciu Sołłohuba i gotował się na tym neutralnym gruncie raz jeszcze wystąpić. Tym razem jawnie, głośno i do sumienia ichmościów przemawiając.
Gospodarz, któremu zawczasu o tém oznajmił — nie miał nic przeciwko temu, lecz że musiał i on księżnę wojewodzinę menażować, a narażać się jéj niechciał, prosił Leńkiewicza aby pojedyńczo