Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cze. My znajdziemy sposób by od ekzekucyi się zasłonić i sprawę de noviter repertis przeciągnąć. Lepsza najgorsza zgoda niż najpiękniejszy proces.
— A ty myślisz, że Żywult będący w rękach księżnéj, sam przez się krok postawi? — odparł Czyż.
— Probujmy.
Deputat ziewnął.
— Dajże mi się choć zdrzémnąć — rzekł — zobaczymy. Poprobuję.
— Będziesz miał zasługę.
Rozeszli się a Iwanowskiemu téż dnia tego po wzruszeniach jakich doznał, należał spoczynek. Powlókł się do łóżka.
W kilka godzin jednak był już na nogach i w ulicy, ale napróżno Czyża szukał, bo go już ani w domu, ani na Ratuszu, ani u nikogo ze znajomych wytropić nie mógł. Żywulta téż którego był gotów już sam zaczepić, nigdzie śladu ani o nim wieści. Siedział zwykle we dworze u wojewodzinéj. — Dopiero z południa Czyża przechodzącego pochwycił.
Okazało się, że ten wczorajszéj rozmowy, któréj słuchał oszołomiony, a potém ją zaspał, całkowicie zapomniał.
Jedna z panien fraucymeru księżnéj zajmowała go tak, że dla niéj o wszystkiem zabył. Na usilne jednak natarcie Iwanowskiego, Czyż po namyśle ofiarował się go zaprowadzić do Żywulta, któ-