Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tegoż samego wieczora w gospodzie najętéj przez panią Borkowską izby stały oświecone, i choć muzyka nie grała, wesoło się zabawiano.
Ciężko to było walczyć o lepsze z księżną wojewodziną, lecz raz wszedłszy na tę fałszywą drogę, pułkownikowa już się cofnąć nie mogła.
Całe więc domostwo u żyda musiano wynająć za drogie pieniądze, a do tego je przystrajać. Lecz że po nieboszczyku pułkowniku siła została tych osobliwości, które on tak namiętnie gromadził, można było większą ich część przewieść do Nowogródka. Kobierce, sprzęty i co tylko służyć mogło do przybrania izb nagich. Sunęły więc furmanki, cała służba się przeniosła do miasteczka, przybijano, zawieszano, myto, szorowano, kadzono. Pisarzowa z córką od rana do wieczora były na nogach same, a panna Tekla tylko, mając najwięcéj smaku, wydawała rozkazy.
Koszta były bardzo znaczne, lecz w tym razie najlepiéj się dawało zastosować przysłowie — Zastaw się a postaw się.
Izby żydowskie wcale teraz pięknie się prezentowały. Było w nich gdzie przyjmować osób choćby trzydzieści i więcéj, a dzięki zabiegom księżnéj, tyle się ich tu niespodziewano. Niebywało jednak zupełnie pusto — przybywali niektórzy ukradkiem przez ciekawość, inni dla dawnéj przyjaźni, najwięcéj dla uroku piękności pułkownikównéj. Starszy Iwanowski, który po zupełném odpędzeniu starosty, zajął tu miejsce, a serce pan-