Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jaśnie oświecony trybunał na to się targnąć nie śmiał, a władza duchowna byłaby stanęła w obronie uciśnionéj.
Wieczorem tegoż dnia powracający z sądów do cichej swojéj izdebki w chacie ubogiej deputat mozyrski, w uliczce się spotkał z zadumanym Iwanowskim i sam go zaczepił.
— Powinszować panu należy doskonałéj inwencyi — rzekł kłaniając mu się szydersko, ale Pan Bóg strzegł i nie udało się. Czas zbawca, trochę zimnéj wody na głowy zapalone naleje — trybunał obrazy swéj poszukiwać nie będzie, a proces o wioskę i zagrabione mienie jak był tak będzie, póki albo waćpana sumienie nie ruszy lub dekret nie przyciśnie.
Horodniczy usta zakąsił.
— A, da się to widziéć! — zamruczał — da się to widziéć... czy jeszcze faktorowie panny nie będą pociągnięci do odpowiedzialności.
— Pijesz asindziéj do mnie — rzekł deputat — ja się téż nie zapieram, że uciśnionéj obrońcą byłem i będę. Jak się rzeczy obrócą — Bóg łaskaw — wie jeden... ale choćbyś i zyskał nieprawnie majętność, dzieciom jego jéj nie winszuję, ani zazdroszczę.
To rzekłszy, skłonił się Leńkiewicz i nie ogląjąc na horodniczego poszedł do domu.
Panna Tekla wychowaną była pobożnie, jak wszystkie naówczas niewiasty polskie, pełniła obowiązki religijne nie przypuszczając nawet aby