Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie brat ale wróg nieboszczyka, to rozbójnik i najeźdźca.
Drżała mówiąc i Suseł popatrzywszy na nią, pomilczał trochę sądząc, że owo zburzenie przeminie.
Gdy potém znowu łagodząc napomknął, iż możeby na przyjaciół się zdać należało i sprobować jakiegoś układu, panna mu odparła, iż jeśli natychmiast pozwów o wiolencyą nie wyda, innego weźmie prawnika.
— Niech ginie marnie majątek, ale temu zbójcy go nie dam... Wolę na szpitale i ubogich, dla siebie niechcę nic.
Suseł więc napróżno sprobowawszy łagodniejszych wniosków, musiał zmilczéć i spełniać rozkazy.
Horodniczy miał przeciwko sobie nie jedną tylko legalną spadkobierczynią po nieboszczyku, ale znaczniejszą część ludzi, którzy stosunki jego z bratem znali, i winę ich przypisywali Marcinowi.
Oburzenie przeciwko niemu się wzmogło jeszcze, gdy przyszło do pogrzebu Jana. Zabrawszy po nim kilkakroć sto tysięcy wartującą majętność, jeszcze mściwy, choć już trupa miał przed sobą, horodniczy pogrzebu nie chciał sprawić jaki należał bratu.
Przywoławszy proboszcza rzekł mu sucho, że na żadne okazałości tracić nie myśli, i jeśli ksiądz jedną świecę więcéj zapali nad liczbę wyznaczoną,