Strona:Pułkownikówna Tom 2 (Kraszewski).djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Posłano po doktora do Nieświeża, a tymczasem z Iwanowskim coraz było gorzej i gorzej.
Gdy listu przez dwa dni zabrakło w Pacewiczach, panna Tekla wyprawiła ekonoma, a że ten przyniósł wiadomość o chorobie, przelękniona wielce posłała pisarzowę.
Iwanowski jéj nie poznał. Obaj doktorowie choć w początku głosili, że niebezpieczeństwa żadnego nie było — zaczęli głowy tracić. Szreter zawsze pessymista pierwszy powiedział, że nadziei niema.
On leczył go inaczéj, chłodząc, nieświezki rozgrzewając — na przemiany mu dawali leki różne — a choroba się zwiększała. Pisarzowa niedopytawszy słowa z Iwanowskiego, zdesperowana, przelękła, powróciła do Pacewicz.
Przez całą drogę modliła się o natchnienie co — jéj czynić wypadało? czy prawdę mówić o stanie Iwanowskiego, czy pocieszać i kłamać.
Gdy w ganku napadła ją panna Tekla, z oczyma zapłakanemi, żal się jéj zrobiło i poczęła od kłamstwa, zapewniając, że choroba była mało znaczącą, z przeziębienia, że pan Jan już się miał lepiéj i nic mu nie będzie.
Na chwilę dała się tém obałamucić panna pułkownikówna, lecz gdy o szczegóły pytać zaczęła, a pisarzowa plątała się, jąkała, płakała, bałamuciła, wydała się cała prawda.
Padła zemdlona panna Tekla, a gdy ją orzeźwiono, wołać zaczęła, że chce jechać do Wyżynki