Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w sobie surowego. Filipowicz widząc iż na ten raz więcéj nie zyszcze, poddał się losowi swojemu, żądając tylko aby mu wolno było atentować i przekonać pannę Teklę, iż miłość jego była gorącą a wiekuistą.
Ponieważ Ryczakowa braciszka uprowadziła do drugiego pokoju, świadków nie było, a podkomorzy się rozgadał; miał sobie za obowiązek jeszcze pułkownikowéj wyłuszczyć stan fortuny pretendenta, który w dobrach ziemskich, dziedzicznych i zastawach, w kapitałach u Radziwiłłów, i t. p. wykazywał przeszło pół miliona złotych polskich, summę na ów czas bardzo znaczną.
Kawaler przytem, niewymagając nic od matki, ofiarował zapis wiekuisty żonie półtorakroć sto tysięcy wynoszący. Pułkownikowa, która, choć go zamożnym znając, tak znacznego majątku się niespodziewała, — widocznie złagodniała i uprzejmiéj jakoś poczęła nań spoglądać.
Rzecz cała — nierozstrzygnięta poszła w przewłokę.
Korzystając z tego, że się do panny mógł przybliżyć, a nikt mu teraz nie stał na przeszkodzie, Filipowicz począł swój afekt w tak gorących słowach wyrażać, i tak obsedować pannę, że mu dobre słowo musiała rzec, uśmiechnęła się, nadzieją go natchnęła — i powoli go uspokoiła...
Zaproszeni na obiad, podkomorzy, pretendent i brat Prokop pozostali, a przy stole już nie tykano tego z czém przybyli, i wesoło baraszkowano,