Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

oblicza człowiek, słynący z wymowy, — korzystając z tego, że Iwanowski mówić przestał, wtrącił się téż ze swoją opinią.
— Znany mi był nieboszczyk pułkownik Borkowski — rzekł — bo był jednym z benefaktorów naszego klasztoru. Mąż wielkich przymiotów... córka téż po nim odziedziczyła je, a że udarowana jest osobliwą pięknością, — dom szanowny... matka zacności wielkiéj niewiasta... przy pomocy bożéj i błogosławieństwie, panna Tekla tandem wysoko stanąć może. Dla czegóż by nie?
Księżna Barbara spojrzała niemal z wyrzutem na przeora.
— I wy, ojcze — wtrąciła — należycie widzę do admiratorów téj jejmościanki?
Przeor się rozśmiał dobrodusznie.
— Nie dla jéj piękności ale dla statku — odparł — i dla zasług ś. p. pułkownika. Nic tam ani matce ani córce zarzucić nie można, bo że roją się konkurenci temu nie winne.
— Należałoby wybór uczynić i tym oblężeniom koniec położyć — kwaśno dodała gospodyni. — Ja nieznam ani matki ani córki, bo chociaż ojciec bywał u mnie, nie raczyły odwiedzić dotąd. — Słyszałam jednak od wojewodzinéj Sapieżynéj, że jéj tam syna bałamucą, a i z innych stron żale podobne... Już to dla panny nie dobra rzecz gdy o niéj za wiele mówią i głoszą.
Przeor oczy spuścił, i szepnął.
— Ludzkie języki gorzej żądeł osich. — Zamilkł