Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Stał on nieco odosobniony, po nad drogą do Lubcza wiodącą, obwiedziony parkanami, zalegając z ogrodem, stajniami, składami i domostwy mniejszemi, przestrzeń dosyć znaczną. Przez większą część roku stał pustkami, zdejmowano wówczas makaty ze ścian, kobierce z podłóg, sprzęty kosztowniejsze okrywano i nikt do niego oprócz tak zwanego Burgrabiego nie zaglądał, który pilnował tylko aby szczury i myszy zbytecznie sobie burszować nie dozwalały.
Przed każdym przyjazdem księżnéj (bo książę sam jakby się nieliczył) — przybiegał naprzód posłaniec do Burgrabiego, który go z błogiego spokoju wyrywał — z oznajmieniem kiedy księżna pani przybyć miała. Zabierano się do przewietrzania i porządkowania. Potém nadjeżdżały wozy, furgony, kuchnie, czeladź, zapasy, służba, a na ostatek i sama pani się zjawiała w domu, który jakby czarodziejską różczką tknięty stawał się nietylko mieszkalnym, ale nawet wcale pokaźnym.
Nie potrzeba jednak wyobrażać sobie by księżna nieopatrznie i wiele łożyła na reprezentacyą. Wszystko u niéj najściśléj było obrachowanem, oszczędność największa, o ile się godziła z domu powagą, wprowadzoną była we wszystkich gałęziach gospodarstwa, zajęta polityką, literaturą, intrygami, procesami, zyskiwaniem domowi przyjaciół i nękaniem nieprzychylnych mu ludzi, księżna miała czas wchodzić w drobne rachunki, prze-