Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

było wcale potrzeba, gdy się raz Teklunia zgodziła. Pisarzowa pokornie zamilkła.
Iwanowski poszeptawszy ze starostą, natychmiast na bryczkę siadł i do księdza pojechał. Na wsiadaném do pułkownikowéj tylko rzekł.
— Za tém nieodmiennie dziś, ja w kościołku z księdzem i świadkami czekać będę. Wchód przez zakrystyę. Jak tylko zmierzchnie.
Za horodniczym wyruszył trochę późniéj starosta, gdyż umówionem zostało, że pułkownikowa córkę do kościoła przywiezie. Kapliczka w któréj się ślub miał odbyć, była o dobréj półtorej mili złej i wyboistéj drogi.
Ponieważ kilka godzin tylko dla przygotowania się zostawało, a pisarzowa nalegała aby pannę, bądź co bądź, do ślubu ubrać wedle zwyczaju, nic zaś nie było gotowém, musiano się natychmiast zająć pośpieszném prasowaniem i obszywaniem.
Panna Tekla z suchemi oczyma jakby nieprzytomna i w gorączce to chodziła z rączkami spuszczonemi i głową zwieszoną, to siadała w desperackiéj postawie.
Zgodziła się — dała słowo — miała najmocniejsze postanowienie naprzekor wszystkim pójść do ślubu — lecz trwoga ją ogarniała, budziły się jakieś wątpliwości. Sam humor dzisiejszy narzeczonego dawał do myślenia, bo starosta po rozmowie z podkomorzym, jakby ostygły i niepewien swojego odjechał.
Agatka płakała, pisarzowa nie miała czasu, bo