Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niem więc właśnie w téj chwili, gdy się spodziewała wejścia pułkownikowéj, na chwilę wyszła do gabinetu.




Być może, iż przy wejściu na pokoje książnej pani, serce żywiéj uderzyło pułkownikównie, postępującéj za matką krokiem śmiałym; lecz na jéj twarzy nie odbił się żaden postrach, żadne wrażenie. Szła tak pewna siebie, dumna, dzieląc wejrzeniami i uśmiechami stojących na drodze i rozstępujących się im znajomych, jakgdyby we własnym była domu.
Dnia tego zachwycająco pięknie wystąpiła, ubrana ze smakiem, z poczuciem tego co jéj było do twarzy, i z przepychem może nadto uderzającym. Dla młodéj panienki strój to był za bogaty, za błyszczący — lecz cudnie jéj wdzięki podnosił.
Wchodziła na te pokoje jak tryumfatorka, i nawet spotkawszy zdala chmurne księżnéj wejrzenie, nie straciła zaufania w sobie.
Pułkownikowa submitowała się księżnie, prezentowana przez podkomorzego Zarębę, dosyć pokornie, panna Tekla ledwie uchyliła głowę. Radziwiłłowa, która widziała, że w blasku téj piękności resztki jéj wdzięków zagasną — nie starała się nawet ukryć swojego gniewu i złego usposobienia.
Z podwojoną dumą — wskazała siedzenia tym paniom i ledwie słówko powiedziawszy do pułko-