Strona:Przygody Hassana.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   4   —

rzan, — wszystko to już znane, wróble na dachach o tem szczebioczą... Że też nie możecie wynaleźć niczego do rozproszenia mego smutku i nudy.
— Panie, — odezwał się na to jeden z jego przybocznych — wszak to dziś dzień, w którym obchodzimy zawsze dzielnice miasta, wypatrując, czy czasem nie spostrzeżemy czegoś karygodnego, racz, miłościwy panie, obejść ze mną posiadłość, a rozerwiesz się napewno i rozweselisz.
— Masz słuszność — odrzekł Harun al Raszyd i wypiwszy filiżankę, stojącej na stoliczku kawy, powstał, aby wyruszyć na obchód swego miasta.
Wyszedłszy z pałacu, obchodzili wszystkie zaułki i przedmieścia, ale niczego, godnego uwagi nie znaleźli.
Nareszcie, dochodząc do swego pałacu, zatrzymał się sułtan w podziwie. Przed nim stał przepyszny nowy pałac,