Strona:Promethidion (Norwid).djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XVII.

Kto powiada: Anglik nato, by brzytwy robił, a Włoch aby malował, i t. d., a my za pieniądze kupim wszystko, w błędzie jest, nie zna rzeczy, bo pieniędzy nie będzie, jak się pracy u siebie do godności czynnego myślenia uświęconej modlitwą sztuki nie podniesie. Bo to nie jest tak, jak ci panowie myślą: u Anglika ono robienie brzytwy, a u Włocha ono malowanie, a u Polaka sianie zboża, to tylko punkta wyjścia pracy, nie zaś cała ich praca. Każdy musi odrabiać ową pańszczyznę Adamową.

XVIII.

Rozdzielenie ekspozycyj publicznych na ekspozycje czyli wystawy sztuk pięknych i rzemiosł albo przemysłu jest najdoskonalszym dowodem, o ile sztuka dziś swej powinności nie wypełnia. Wystawa powinna być, przeciwnie, tak urządzona, ażeby od statuy pięknej do urny grobowej, do talerza, do szklanki pięknej, do kosza, uplecionego pięknie, cała cyrkulacja idei piękna w czasie danym uwidomioną była. Żeby od gobelinu, przedstawiającego Rafaelowski pędzel jedwabną tkaniną, do najprostszego płócienka cała gama idei pięknego, rozlewająca się w pracy, uwidomioną była; wtedy wystawy będą użytecznie i sprawiedliwie na uszanowanie i ocenienie pracy wpływać. Dziś jest to rozdział duszy z ciałem, czyli śmierć!

XIX.

Czytelniku, obywatelu dziewiętnastego wieku, mamże ci tłumaczyć skąpstwo słowa i niekwiecistość stylu? Czytelniku, Polaku, mamże ci tłumaczyć, czemu tu o rzeczach narodowych w tej estetycznej pracy mówię? Czy-