Strona:Profesor Wilczur t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależ nie. Jestem zemocjonowana tym wszystkim.
— Niechże pani mi się tu przynajmniej nie rozchoruje — mówił, całując ją w rękę.
— Będę tęskniła — powiedziała szeptem, tak, by Zonia tego nie słyszała. — I błagam, niechże pan do mnie pisze.
— Dobrze, dobrze.
— Jeżeli nie otrzymam co dzień listu, to nie wytrwam tu na stanowisku i przyjadę do Wilna. Sądzę, że ta groźba jest dostatecznie wymowna, by skłonić pana do pisania.
Zonia, która siedząc obok Wilczura, kręciła się niecierpliwie, przerwała tę rozmowę:
— No, jak mamy zatrzymać się jeszcze u doktora Pawlickiego w Radoliszkach, to już czas w drogę.
— Do widzenia — zawołał Wilczur.
Bryczka musiała się jeszcze zatrzymać przed młynem, gdyż cała rodzina Prokopa Mielnika z nim samym na czele wyszła, by pożegnać profesora.
— Z Bogiem i proszę wracać zdrowym.
Wilczur istotnie chciał wstąpić do Pawlickiego przede wszystkim po to, by mu podziękować za wczorajszą uprzejmość i złożyć niejako rewizytę, a powtóre po to, by prosić go o dotrzymanie obietnicy i zaglądanie do Łucji, która zapracuje się nie mając żadnej pomocy.
Pawlickiego wraz z jego żoną zastał przy śniadaniu. Tutaj dopiero w trakcie rozmowy dowiedział się o drodze przez bagna, którą musiała odbyć Łucja do Kowalewa.
— Wiem od tamtejszych mieszkańców, że przez te torfowiska przejście jest prawie niepodobieństwem — mówił Pawlicki. — A zresztą dzisiaj mam tego dowód. Bardzo smutny dowód. — Zrobił pauzę i powiedział:
— Pannę Kańską przeprowadzał młody chłopak z Muchówki, niejaki Suszkiewicz, uchodzący za najlepszego znawcę terenu. Przeprowadził ją szczęśliwie. Później sam wracał do domu tą samą drogą. Wracał — lecz dotychczas nie wrócił. Już nigdy nie wróci.


ROZDZIAŁ XIV.


Łucja nie dowiedziała się o śmierci Antoniego Suzkiewicza ani tego dnia, ani następnego. Podczas opatrunku w pokoju ambulatoryjnym dostała ponownego zawrotu głowy, lecz już znacznie silniejszego. Ledwo zdążyła pokryć pacjentowi ranę gazą i wydać Donce polecenie obandażowania. Półprzytomna, opierając się o ściany doszła do swego pokoju.