Strona:Profesor Wilczur t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie narzekam na pobyt u tej poczciwej kobieciny — pogodnie odpowiedziała Łucja. — A co do miejsca tutaj... znalazłoby się dla mnie, gdyby mieszkańcy młyna byli bardziej gościnni.
Profesor oburzył się:
— Co też pani mówi: Mógłbym ich postawić jako wzór gościnności każdemu.
Zaśmiała się:
— Ach, ja nie mówię o nich.
Wilczur nie zorientował się jeszcze:
— Nie o nich? Więc o kim?
— Nie mówię o dawnych mieszkańcach młyna, lecz o nowych — spojrzała mu w oczy.
Wilczur zrozumiał i zażenowany odwrócił głowę. By czym prędzej uniknąć drażliwego tematu zaczął mówić:
— Widzi pani, nie przewidywałem aż tak dużego napływu pacjentów i wyczerpywania się lekarstw. Niektóre są niestety, bardzo drogie... No i muszę teraz pożegnać się oczywiście z nadzieją wybudowania lecznicy...
Martwił się tym szczerze, gdyż rzeczywiście często przywożono chorych, których czy to przed operacją, czy po niej należało mieć przez kilka dni w pobliżu. Na szczęście lato tego roku było ciepłe i pacjenci mogli nocować pod gołym niebem na wyprzężonych wozach lub też w stodółce.
Któregoś dnia Prokop, idąc wieczorem do miasteczka wraz z Łucją, zapytał ją:
— A cóż to profesor taki markotny w ostatnim czasie?
— Smuci się, że nie mamy dość pieniędzy na wybudowanie lecznicy — wyjaśniła Łucja.
Prokop zdziwił się:
— Tak? A ludzie mówili, że on bogaty człowiek.
— Był bogaty, ale na bogactwie mu nie zależało. Część porozdawał, resztę zabrali mu i niewiele zostało.
Prokop nic nie odpowiedział i zamyślił się głęboko. Przez kilka następnych dni chodził milczący, wreszcie kazał Witalisowi zaprząc kobyłę do bryczuszki i nic nikomu nie mówiąc wyjechał. Wrócił dopiero wieczorem, ale nazajutrz znowu powtórzyło się to samo. Wszyscy w młynie zaintrygowani byli zachowaniem się Prokopa. Powstały różne domysły, nikt jednak nie ośmielił się zapytać go wprost, on zaś sam nie kwapił się z udzieleniem wyjaśnień.
Najbardziej zaniepokojony manewrami ojca był Wasyl. Nie wiadomo skąd nasunęło mu się przypuszczenie, że chodzi tu o jego osobę, że ojciec odbywa swoje tajemnicze podróże w poszukiwaniu przyszłej synowej. Z wielu względów Wasyl z góry był przekonany. że wybór ojca nie przypadnie mu do smaku. Wychowany jednak od dziecka pod ręką Prokopa, mocną i nieustępliwą, wprost nie wyobrażał sobie jakiegoś