Wraca do domu ludziom powiada
Ciało ojcowe w chałupie składa
Ludzie się schodzę mówią pacierze,
Synowa atoi oczyma strzyże.
I ledwo trumnę na wóz włożyli
Bydło ryknęło i psy zawyli,
Kary koniczek tylko zadrżał raz,
W zabudowania piorun trzasł.
Ludzie zlatują, patrzą dwa dziwy,
Ogień się pali starzec nieżywy
Wszystko spłonęło co tylko było.
Tylko staruszka oswobodziło.
Razem konika z wozem karego,
Wieźli na cmentarz ojca starego
Że pewno umarł z ludzkiej przyczyny,
Dlatego cały był taki siny.
Wszystko opisać byłoby wiele,
Co ksiądz z ambony wówił w niedzielę.
Bez Sakramentów ciało chowacie.
Czy w swej parafji księdza nie macie.
Ja sam świadectwo o tem napiszę,
O tym staruszku co ja tu słuszę.
Jakaś fałszywa ma być tu zdrada,
Że bez spowiedzi chowacie dziada,
I przyjechali zaraz doktory.
Na jaką słabość ojciec był chory.
Zaduszonego starca uznali
Syna i synowę aresztowali.
Oj, pewno im tam dobrze nie było,
Gdy się morderstwo to wyjawiło,
Więzienie wieczne oni dostali.
Żebyście dzieci to pamiętali.