Któż z nas, żeglując po Jezioraku, Śniardwach czy Mamrach nie marzył o przemierzaniu mórz, zawijaniu do cudzoziemskich portów, poznawaniu świata i ludzi? Przez wiele lat było to pytanie retoryczne. I dziś pozostaje nim często bo mimo tego, że sporo nam już wolno – nie bardzo jest za co. Prawdziwi entuzjaści potrafią wiele. Dlatego z roku co raz więcej małych jachtów porzuca śródlądzie dla słonej wody. Rozsądnie etapowany szlak wiedzie najczęściej przez Zalew Wiślany i Zatokę Gdańską lub Zalew Szczeciński i wody Rugii – ku polskim portom otwartego morza, portom niemieckim, duńskim i szwedzkim.
Tytuł książki zapowiada gawędy na temat żeglugi na „małym jachcie”. Co to znaczy „mały jacht” w żegludze bałtyckiej? Do małych jachtów zaliczyłbym większość jednostek śródlądowych o długości do około 7,5 metra, zwłaszcza jeżeli są to „balastowo-