Strona:Polacy w zaraniu Stanów Zjednoczonych.pdf/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

amerykańska nie podobała mi się na pierwszy rzut oka, nie nosząc bowiem jednakich mundurów, nie miała miny militarnej i zakrawała na ruchawkę. Większa część żołnierzy ubrana była w szare kurty, a niektórzy tylko w płócienne opończe. Jedni w butach, drudzy w trzewikach, a inni zupełnie boso; słowem, lichota i hałastra wielka i gdyby nie muszkiety i ładownice, myślałbyś, że to spędzona chmara prostego chłopstwa. Takie było moje pierwsze wrażenie, ale później, gdym widział tych obdartusów w ogniu bijących się odważnie, zmieniłem zdanie i nabrałem dla nich respektu. Pan Pułaski też zaraz powiedział: «Nie mają butów, ale mają serca, a z tym, panie bracie, można iść daleko choć i na bosaka.»”[1]
W swej petycji do Kongresu Pułaski zaznacza, że chciałby podlegać służbowo jedynie Waszyngtonowi i że oczekuje nadania rangi, która odpowiadałaby roli, jaką odgrywał w Polsce, gdzie miał pod swoim dowództwem 18 tys. żołnierzy. Podanie takiej liczby podwładnych było niewątpliwie przesadą, a miało na celu wywarcie odpowiedniego wrażenia na nie znających sytuacji w Polsce członkach Kongresu. Komisja wojskowa, która rozpatrywała prośbę Pułaskiego, miała zastrzeżenia, wobec czego Kongres nie podejmował decyzji. W ogóle, jak wiadomo choćby z przykładu Kościuszki, Kongres nie spieszył się wówczas z zaciągiem wyższych oficerów. Procedura była powolna, być może powodowana ostrożnością wobec cudzoziemców.

Chcąc przyspieszyć decyzję Kongresu, Pułaski szuka poparcia u Waszyngtona. Dowodzi

  1. Leonard Chodźko: Żywot Kazimierza na Pułaziu Pułaskiego, starosty zezulenickiego, marszałka konfederacji łomżyńskiej, regimentarza małopolskiego, jenerała w wojsku amerykańskim. Lwów 1869, s. 185—186.