Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/412

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przecie i myślić ledwo o tym mogę,
Żeby z jéj oków oswobodzić nogę.

Thyrsis.

Tobyś się (?) na złość kochał się w niéj, a tym
Pokazałbyś się w miłość niebogatym.

Amyntas.

Nie na złość, ale przecie w tym kochaniu
Trwałbym.

Thyrsis.

To przecie przeciwko jéj zdaniu?

Amyntas.

Tak jest.

Thyrsis.

Kiedy tak, a teraz czemu
Przeciw jéj woli nie chcesz być samemu
Sobie pomocny? i przeciw jéj woli
Nie chcesz brać tego, co-ć ona dać woli
Za rzecz wydartą, chociaż się to boży
I dla przemorów więtszych zrazu sroży.

Amyntas.

Ach, Thyrsi, niech ci miłość odpowieda
Za mnie, która mi usty mówić nie da,
A w sercu mówi: tyś już nie dzisiejszy
Żaczek w téj szkole i nad mię przebieglszy;
A mnie wędzidło przybrał do języka
Tenże, co wprawił serce i myśl w łyka.

Thyrsis.

To tam nie pójdziesz?

Amyntas.

W grób! Kiedy inszéj niemasz
Pomocy dla mnie, kiedyś mnie zostawił
Na koszu.

Thyrsis.

Aboć mało Thyrsis sprawił?
Rozumiesz, głupi, żebyć taką dała
Radę Daphnida, gdyby nie wiedziała,
Co u Sylviéj w sercu się zawiera.
Więc to się snadź ona i snadź się napiera,
Lecz nie chce, żeby to kto wiedział do niéj,
I ty jeśliże potrzebujesz po niéj,
Żeby cię sama zawołała dusznie,
Przeciw jéj woli czynisz i niesłusznie.