Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/192

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    I co my w Rzymie Cardinal-patrona,
    To tu ma u nas ciebie wschodnia strona.
    Skoro tylko świt, różne ordy szykiem
    Idą do ciebie z swym sołomalikiem;
    I pokazałeś to przy Kamambecie,
    Na szumnym, który dałeś mu, bankiecie,
    Że wielki Mogoł ba i Antypody,
    Miały-by swoje u ciebie wygody.
    I z tego siła u ciebie wychodzi,
    Kiedy terkalskie zbierają powodzi.
    Posyłam ci ten nietrwały rynsztunek,
    Którego lubo podły jest szacunek,
    Nad tym się jednak dowcip twój zabawi,
    Że jeśli człowiek śmiertelny to sprawi,
    Że z ziemie, z prochu, z mizernej perzyny,
    Takie rozumem swym wywiedzie czyny;
    A dopiéroż ten, co naturą władnie,
    I co ją stworzył, potrafi w to snadnie,
    Że choć w proch pójdziem, w atomy znikniemy,
    Znowu w chwalebnych ciałach powstaniemy.
    A teraz żeśmy popiół, proch i glina,
    Nim się rozsypiem, napijmy się wina.



    7. Nadgrobek Żebrowskiemu, pod Żorawnem zabitemu r. 1676.

    Tu się odważnie bijąc za ojczyznę,
    Żebrowski odniósł niezleczoną bliznę,
    Kulą rozcięty z całego kartanu
    Wpośrzód majdanu.

    Twarda to dusza, żywot to rogaty,
    Co nań bistońskiéj potrzeba armaty,
    Skąd sława hukiem idzie okazałym,
    Po świecie całym.

    Znać Tureniego żywot miał w przykładzie,
    Kiedy go równym z nim sposobem kładzie,
    I sławy ledwie zrównanéj pod słońcem,
    Sięga i końcem.

    Płacze go wojsko, płacze żona, która
    Łzami swojego oblewa Hektora,
    Żałuje nie mniéj swego gienerała
    Ojczyzna cała.