Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Żołnierz sławę traci,
Gnuśniejąc w pokoju,
Noc najlepiéj płaci
W Kupidowym boju;
W cieniu się ukryją
Utarczki miłości,
Pobudkę lubości
Same gwiazdy biją.

Sam się o wygodę gnojek nie frasuje,
We łzach i wzdychaniu nie śpi, kto miłuje.

Czujno strzeż Wenery, bo to pani płocha,
Uciecze-ć, jak uśniesz, nie drzemie, kto kocha.

Kto śpi, w niepamięci
Godzien umrzeć wiecznéj,
U téj, któréj chęci
Życzył sobie wdzięcznéj;
Kto na przysmak waży,
Nie zaśpi godziny,
Kto wzgardza pierzyny,
Z tym Wenus na straży.

Choć nie cale dośpi, miękciéj sobie ściele;
Kto kocha, ten gruszki nie zaśpi w popiele.



210. Do Kasie.

Śliczna Kasiu, twe zacne przymioty,
Chociaż upornych ciągną w zaloty,
Potężne są pęta twéj gładkości;
Kto urody
Twéj zajzrzy, ten szkody
Pewien w swéj wolności.
Jednak-eś i ty nie bez przywary,
Bo w swéj dzikości nie chowasz miary.
Bądź lepiéj oraz dobrą i gładką;
Już się godzisz
Za mąż, po cóż chodzisz
Jak jagnię za matką?
Twarz anielska, głos serafinowy,
Usta z koralu i ząb perłowy,
I czarne oczy serca imają;
Warkocz złoty
Wiąże, ale cnoty
Twardsze węzły mają.
Wiesz, że nic nie jest skarb nieużyty;
Nic nie jest i kwiat, gdy nierozwity;