Strona:Poezye cz. 2 (Antoni Lange).djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Złu dla samego zła. Nie miał świątyni,
Nie miał ołtarzy dymnych, a kto częściej
Świątynię kala niż on, gdy się kapłan
Staje bezbożny, jak syny Elego,
Co napełnili grzechem izby Pana?
On też na dworach i na zamkach włada,
W grodach rozpustnych, gdzie grzech i nieprawość
Przez najdumniejszy mur tajnie przenika
Z krzywdą i fałszem, a gdy na ulice
Zejdzie noc, wtedy Belialowe syny
Błądzą, pijane winem i zuchwalstwem:
Świadkiem ulice Sodomy — i owa
Noc w Gibeh, kiedy gościnność matronę,
By zła większego uniknąć — oddała.
Ci byli pierwsi w mocy i znaczeniu.
Reszta zbyt liczna, bym mógł wypowiedzieć:
Więc bogi jońskie, których syn Jawana
Czcił; przedtem jednak czcił Niebo i Ziemię,
Rodziców tłumu bóstw. Tytan — najpierwszy
Syn nieba z rasą olbrzymów; Saturnus,
Brat młodszy wydarł mu prawo starszeństwa;
Tego zaś strącił z nieba Zeus silniejszy,
Syn jego własny, urodzony z Rhei.
Tak zapanował Jowisz uzurpator:
Naprzód go Kreta wyznawała z Idą,
Stąd na śnieżyste wszedł Olimpu szczyty
I zakrólował w pośrednim eterze —
Najwyższem niebie swem; na uściech Delf,
W Dodonie, oraz na Doryckich górach
Zawładnął; inny ze starym Saturnem
Przez Adryę ruszył — na pola Hesperyi
I przez Celtykę sięgnął wysp najdalszych.