Strona:Poezye cz. 2 (Antoni Lange).djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rodu ludzkiego, aby się wyrzekła
Boga i chwałę niewidzialną Tego,
Który ich stworzył, zmieniła w ohydną
Postać bydlęcia, które pokłonami
Czcili — i w złoto stroili i w perły.
Tak były czarty jako bogi czczone,
A ludzie różne dali im nazwiska,
A świat pogański stawiał im bałwany.
Więc śpiewaj, Muzo, w jakim szły ordynku
Owe szatany? Kto pierwszy — ostatni
Zbudził się ze snu — w płomiennem jeziorze —
Na głos monarchy? — stosownie do stopnia
Jak ładem poszli na ognistą równię,
Gdy pomięszany tłum rósł jeszcze w dali?
Ci byli pierwsi, co z głębiny Piekieł
Szukając łupu na ziemi — przez wieki
Stawiali trony swe przy tronie Boga,
Ołtarze swoje przy Jego ołtarzach.
Czciły je ludy, oni zaś Jehowie,
Co na Syonie grzmiał śród Cherubinów,
Wręcz urągali, nieraz w jego własnym
Nawet kościele budując posągi
Obrzydłe, sprośne; przeklętem zgorszeniem
Świętości Jego i modły plamili,
Naprzeciw światłu wylewając mroki.
Pierwszy był Moloch, król ohydny, krwią
Ofiar skalany ludzkich, łzami ojców,
Chociaż piorunny huk trąb i cymbałów
Zagłuszał dzieci krzyk, na cześć bałwana
W ogień rzucanych; jemu Ammonita
Cześć składał w Rabath — i na wodnej równi
Argob i Basan aż po brzeg odległy