Strona:Poezye cz. 2 (Antoni Lange).djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chociaż promienie słońca zagasły ci,
Znękany duchu, wstań jako Wyrwidąb...
I wolą swą zapory złam
I idź do celu — niepokonany.
W duszy twej skarby Peru i Meksyku!
Obyś je wcielił w muzykę! Obyś je
W marmury słów i tonów spiż
Na złotostrunnej uwiecznił lirze.
Samotny jesteś w braci twych ogóle —
I nieraz głucha, leśna okolica
Od obcych, zimnych, ludzkich dusz
Bywa ci czulszą i pokrewniejszą.
Zamkniętą w sobie jest rzeczpospolita
Sztuki. Na darmo pulsuje krew nasza,
By przelać żar swej pieśni w tłum:
Pieśń samotnica brzmi jako w puszczy.
Myśl nasza własna, marzeń Empireum,
Niech wieżą z kości słoniowej będzie nam.
Więc śpiewaj tam — samotny, sam,
Nie bacząc, czyli tłum ciebie słucha.
Wszystko jest próżnią, powiada Kohelet,
Lecz nie jest próżnią boska potęga ta,
Co z piersi twej wydziera hymn,
Bo wszystko przetrwa moc nieśmiertelna.
Choćby minęło siedemkroć siedemset
Cyklów wiekowych; choćby atmosfera
Zagasła; choćby runął świat:
W treści wszechrzeczy pieśń pozostanie.