Strona:Poezye cz. 1 (Antoni Lange).djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niechaj wszyscy w pomrocznej zabłąkani głuszy
Przejrzą — i widzą siebie — i wiedzą o sobie!
A wiem, że tej potęgi straszna jest zawiłość;
Że jest — jako przepaśćmi ziejąca pochyłość,
Ale wiem, że z niej tryska życie — myśl i miłość!
Ale gardzę kryształem, choćby nad krynice
Jeziór był przezroczystszy, gdy w każdym atomie —
Nie drga mu orla żądza lotu w błyskawice,
Lecz spoczywa na ziemi drętwo, nieruchomie!

Jeszcze nie wiele godzin, a zgrzytną sprężyny
I ruszą się skazówki na wieków zegarze,
I w porodowych bólach, z przyszłych zórz doliny
Wyłonią się nieznane nowych duchów twarze.
Jak, gdy pierwowiosennej ziemi huragany,
W twórczości swoich młodych sił nieopętanej,
Wciąż wyrzucały na świat dziwne swe potwory,
Pół-skrzydlaki, pół-hydry, pół-ludzkie upiory,
Które wiły się w spazmach bezwiednej tęsknoty,
Jakby ciemną swą duszą przeczuwały zdala,
Że w ich potwornych kształtach jest zarodź istoty,
Co się w przyszłą człowieczą formę wykrysztala:
Tak nasz wiek, co się kończy.
Jest to wieków przełom:
Rozpacz, co będzie matką życiodajnym dziełom,
Dżuma, co niesie ziemi swe śmiertelne rugi,
Zmierzch, co płynie w różane przedświtowe strugi,
Głuchy jęk spazmatyczny kobiety brzemiennej,
Potwór, któremu anioł przyświeca promienny,
Centaur — bóstwo zwierzęcym skalane sojuszem,
Matko-bójca wyklęty, co nad własnem łonem
Zawisł rozdzierającym Eumenidy szponem;
Tytan, co wraz zakutym jest Prometeuszem
I sępem, co wątrobę szarpie mu na ćwierci,
Aż męczennik w rozpaczy modli się do śmierci.