Strona:Poezye T. 2.djvu/061

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Czemu dziś mój kochanek ze schylonem czołem...

»Czemu dziś mój kochanek ze schylonem czołem
Siedzi tak zadumany? Czemu lice twoje
Od bladości tak białe, jak poszewek płótno,
Gdzie tylekroć się wsparły głowy nasze społem,
Gdy byliśmy jako dwa splecione powoje — —
Przychodzę cię popieścić — czemu ci tak smutno?

Patrz: już księżyc wypłynął na nieba sklepienie,
Cicha nocy muzyka grać już rozpoczyna,
Jakby księżyc był harfą wdziękami rozrzutną,
A strunami drgające, srebrzyste promienie;
Jestto błogosławiona kochankom godzina — —
Przychodzę cię popieścić — czemu ci tak smutno?

Patrz: już cichy mrok nocny mgłą owinął drzewa
Ćma skrzydłami o szyby okienne trzepoce,
Mknie nietoperz zajęty pogonią okrutną,
Wszystko staje się szare, usypia, omdlewa...