Strona:Poezye Mieczysława Romanowskiego.pdf/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie dba, czy zdrowo minie ich, czy skona,
Choć nigdy śmierci tak nie patrzał w oczy —
Jakaś nieziemska moc tym starcem włada —
Leci i prosto na chorągiew wpada.

I jako wicher, co żagle rwie z łodzi
Z rąk ją przemocą wydziera zbladłemu:
„Bratanku — woła — polska krew cię rodzi,
Dajże ty inny lot ptakowi temu!
Na wrogów nieś go waść jako się godzi,
Z pól nie uciekać orłowi białemu!
Nieś go tam chłopcze śmiało w imię boże —
Ten orzeł tylko naprzód lecić może!“

I czyni młodzian, jako stryj mu każe,
Na Radziwiłła ze sztandarem goni.
Za orłem lecą skrzydlaci husarze,
Z pochylonemi kopiami ku błoni.
Wpadli w szeregi jak śmierci żniwiarze;
Sto ciosów każdy niesie w mściwej dłoni,
I wypędzają rokosz z pola chwały —
Z chorągwi na nich patrzy orzeł biały.