Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/700

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Za nim szeregi ptastwa — jak na bój ochoczy
Za hetmańskim proporcem rycerstwo się tłoczy,
A żaden się przodkować w locie nie odważa,
Choćby na jedną chmurkę wyprzedzić mocarza.
Lecą po jasnej drodze, kędy on szeleści,
I śpiewają mu pieśni tryumfów i cześci:
Jak on miejsce zajmuje naczelne, książęcie,
Jak mieczem pozłocistym silne płata cięcie,
Jak mu się błyszczy tarcza, jak pancerz jaśnieje,
Jak wzorzysty proporzec nad głową mu wieje,
Jako na jego hełmie, wykutym ze złota,
Goreją iskry ognia i pióro dygota.

Gdy się już przybliżyli do brzegów Krożenty,
Gdzie stary niegdyś Rekuć przybytek miał święty,
Widząc, jako się bieli miasto na jeziorze,
Uroczystym okrzykiem powitali Kroże.
A odgłos pozdrowienia powtórzyły z blizka
Krozkie góry, i krozkie błonie, i pastwiska,
Wody odbiły z szumem głos brzmiący pociechą,
I w lesistem zaciszu odhuknęło echo.

Zatem czoło w laurowe opasawszy liście,
Szedł Apollo spotykać hufce uroczyście.
Wtedy monarcha ptaków i władca na zwierze
Haracz swoich poddanych składa mu w ofierze,
I bogactwa, co zniosła ze wszech stron gromada,
Na gatunki rozdziela i w stosy układa.
Tu wielkie kupy złota, owdzie srebro świta,
Tam iskrzy się miedź twarda niczem niepożyta,
Owdzie odlew mosiężny, owdzie stos kamieni,
Owdzie marmur w bogatych kolorach się mieni.
Owo skała koryncka mieniona i czarna,
Na której różnobarwne malują się ziarna,
Jakby ogród kwiatowy, jak liści gromada,
We flader rozmaity obraz się układa.
Owo drogie klejnoty, owo łzy Tetydy,
Owo perły ze szczęsnych wysep Hesperydy,