Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/698

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jelenie od pastwiska, a sarny od błoni,
I gołąb, co się gnieździ na sklepistej wieży,
I łabędź przyjdzie do mnie, byk z pługiem przybieży.
Owszem same jaskinie, i mury, i skały
Ciekawie słuchać będą Karola pochwały.
Wtenczas śpiesząc brać udział w uroczystej części,
Puszcza zielono-drzewna wtórem zaszeleści,
A imię Karolowe, jakby echo burzy,
Rozleje się w dolinie i w jarach powtórzy.
Że on wielki — ogłosi zielona płaszczyzna,
Że dzielny a dotrwały — opoka mu przyzna.

I oto nad Saltynem mieszkanie zakłada
Słodko-śpiewna Pierys i mądra Pallada;
One łącząc swe chęci z usilnością naszą,
Splotami wonnych kwiatów ten pomnik przepaszą.
A wokoło pomnika cna młodzież się zbierze,
Podziwiając wykute z marmuru rycerze, —
I piękny kształt rumaków, i godeł, i zbroi,
I dzieje wielkich bitew pamięci przyswoi,
I chórem je opiewać odważy się wreszcie.
O zacne pracowniki! pośpieszcie, pośpieszcie
Odważyć nieco pracy i nakładów nieco.
Ty pierwszy, królu ptaków! rozkaż, niech polecą
Wszyscy poddani twoi, — wszak dobrze ci znane
Wszystkie bogactwa ziemi, dotąd niewidziane.
Niechaj skrzydlate hufce przyniosą do Pana
Złoto z nad brzegów Tagu, z krainy Hiszpana,
Niech z wnętrza gór alpejskich złoto się pozyszcze.
Niech z krainy północnej, gdzie Boreasz świszcze.
Z biegunów południowej i północnej osi,
Gdzie morze bryły złota na piasek wynosi.

Rzekł — gryf skinął na zwierząt i ptaszęce straże:
Jednym skarby północne wydobywać każe,
Do Scytów i Numadów inny orszak spuści,
Innych posłał w pieczary alpejskich czeluści.