Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/659

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Troskam się jeno, czy Widz, co w Niebie,
Rad z teatralnej mej maski?
Czy sztukę moją zgani u siebie,
Czy jej przysądzi oklaski?

Bóstwo, z wysoka patrzając nizko,
Sądzi aktora i dzieło.
O! jeśli dobre me widowisko,
Jakież mi szczęście błysnęło!

Zmierziłem gwarnej chwały wyrazem,
Co dmie po całym narodzie
I jadowitem nieraz żelazem
Serce ofiary przebodzie.

Nieraz się zrodzi od jej omamień
Zawiść nikczemna i płaska;
Padniesz na ziemię, grzmotniesz o kamień,
Aż ci się serce roztrzaska.

Przy cichej cnocie wolną mam szyję,
Na chwałę poglądam zdala;
Dach mój samotny dobrze mię kryje,
Czerń mi imienia nie skala.

Milej, gdy własna sumienność szczera
Dobrą pochwałą obdarzy.
Zawiść tych pochwał nie sponiewiera,
Nie da na pastwę potwarzy.




ODA VIII.
Do Cezara Pauzylipa — przeciwności mężnie znosić
należy.


Si quae flent mala, lugubres
Auferrent oculi...


 
Kiedy płaczem, czyż, dla Boga,
Łza gorycz umniejsza?