Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/602

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ODA IV.
O występkach rodzaju ludzkiego.


Humana linquo...


Odumieram już ziemi, — o wiatry! o chmury!
Owiońcie mię, unieście daleko, wysoko,
Ponad płaskie doliny, nad garbate góry,
Ponad państwa, nad miasta...

O! już moje oko
Patrzy z wysokiej gwiazdy na przybytki Boże,
Na królewskich pałaców złociste dachówki;
Wieże miast i warowień w dalekim przestworze
Zdają się moim oczom jako drobne mrówki;
I granice narodów w tak małym zakresie
Przed mojemi oczyma... Czuję, łzy mi płyną:
Widząc igraszki doli, płakać, płakać chce się
Nad marnych rzeczy ludzkich przemienną ruiną.
Tu staroświeckie baszty gruz zasypał czarny,
Tutaj nowe wieżyce wystrzeliły czołem,
Tutaj dymek się kurzy, tu ogień pożarny
Zniszczył mury, a miejsce zabielił popiołem.

Tutaj łagodne niebo i rozkoszne klima,
Ale wojny nie dają kosztować rozkoszy;
Tutaj ludzie spokojni, tutaj wojen niema,
Za to mór zaraźliwy krainę pustoszy.
Owdzie włócznie migocą, słychać chrzęst puklerzy,
Stoi szyk przeciw szyku, wściekle oko pasie
Widokiem krwi i śmierci, każdy pocisk mierzy,
Niepewny los potyczki chcąc zaskarbić dla się.
Już się splotły zastępy, rąbie się brat z bratem,
Miecz błyszczy się, uderza, szarpie i rozdziera,
Szerokie pole bitwy spluskane szkarłatem,
Leżą porznięte trupy — to grób bohatera!
Tutaj okręt kupiecki zawinął do brzega
Z indyjskiemi towary, — wnet wszyscy zebrani;