Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/590

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SCENA TRZECIA.

Podnosi się środkowa zasłona, widać stół długi, ostawiony krzesłami jak do obrady. Wchodzą senatorowie.

KANCLERZ KORONNY, MARSZAŁEK KORONNY, za nim CZARNIECKI.

MARSZAŁEK KORONNY.
Więc powiadacie, panie kasztelanie,

Że powodzenia Szwedów już ostatki?

CZARNIECKI.
Na ziemi naszej niech tylko król stanie!

Naród bez króla, jak dzieci bez matki.
Czyż z Gdańska, mimo swe chęci gorące,
Zdoła prowadzić układ wojny całej?
Czy zdoła wzbudzić stronników tysiące,
Które na jedno słowo by powstały?



SCENA CZWARTA.

CIŻ i KRÓL.
KRÓL (wchodząc, ściska Czarnieckiego).
Panie Czarniecki! witajcie nam zdrowo!

Znowu Szwed doznał twojej dzielnej ręki.
Zniosłeś Steinboka siłę wyborową.
Ileż ojczyzna winna ci podzięki!
Łzami wdzięczności król u swego proga
Wita was tutaj, okrytego sławą.
Do wielkich nagród otwarta ci droga,
Boś się zasłużył mozolnie i krwawo.

CZARNIECKI.
Królu i panie! siłami wszystkiemi

Będę ci służył, gdzie się zręczność poda.
Od nieprzyjaciół zbawienie tej ziemi
To będzie moja najmilsza nagroda.
Ale to szczęście nie prędko się stanie: