Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/587

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
PIERWSZY HALABARDNIK.
Teraz nikogo wpuszczać nie kazano.
DRUGI.
Za pół godziny obrada się zacznie.
PIERWSZY.
Potem sąd będzie, co wymierza kary,

Sąd, który żadnej zbrodni nie przebacza.

GNOIŃSKI.
Powiedz królowi, że przyszedł dziad stary

Oddać swą głowę pod topór siepacza,
Co zabił syna... rozumiesz, kolego?...
Wnet król jegomość przywołać mię każe.

PIERWSZY Z HALABARDNIKÓW.
Żeś zabił syna, a co nam do tego?

My tu w przedsionku odprawujem straże.
Wejść tu nie wolno!...

GNOIŃSKI (nieprzytomnie).

Idę wedle prawa!
Mój syn... uważasz... jął się szwedzkiej strony
I został szpiegiem Karola Gustawa.

(Cicho do Halabardnika):
Ja go zabiłem...
HALABARDNIK.

Jakiś dziad szalony!

GNOIŃSKI.
Sprawie królewskiej usłużyłem szczerze,

Ale zgrzeszyłem... pokuty mi trzeba.
Niech prawny wyrok życie mi odbierze,
Mocą statutu chcę trafić do Nieba.
Idę grzech wyznać przed sądową kratą.

HALABARDNIK.
Nie wolno!...