Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/573

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Poczęła boleć boleścią rodzinną;
Biedne jej serce już cierpieć poczyna,
Co cienia troski znaćby nie powinno.
Lecz Bóg zna serce, ile cierpień zmieści,
I od rozpaczy nieszczęsną ochrania:
Gorzkie uczucia domowej boleści
Osłodził miłem uczuciem kochania.
Pan Jerzy Lacki, rycerz zawołany,
Zdobył jej serce... Kochała dziewczyna,
Ojciec, chcąc zgoić swego serca rany,
Chciał nim zastąpić straconego syna.
Po zaręczynach dzień ślubu wybrano.
Wtem weszli Szwedzi na zgubę tej ziemi;
Wszystko rycerstwo na koń powołano:
Lacki na boje poleciał z drugiemi.
Próżno nieboga i tęskni, i kwili...
Ale te czasy nieszczęśliwe znacie:
Któraż niewiasta nie płacze w tej chwili
Po ojcu, mężu, kochanku lub bracie?
Lecz sroższym ciosem Niebo ją nawiedzi,
Jakby skazawszy na ciągłe ofiary.
Dom jej rodzinny zrabowali Szwedzi,
Wioskę spalili, tak, że ojciec stary
Musiał uciekać tutaj w śląskie kraje.
Jechała z ojcem. Już kresu dobiega,
Wtem gdzieś w gospodzie Gnoiński poznaje
Zbiegłego syna, wiarołomcę, szpiega;
Więc oburzenia gniewem się zapala:
Zabija syna, jak Brutus surowy!
Dziś obłąkany wzięty do szpitala,
Ona oddana opiece królowej.
Bez ojca, brata, bez rodzinnej strzechy,
Niepoślubiona, gdy ołtarz był gotów, —
Czy chciałbyś jeszcze, by stroiła śmiechy,
Łub twoich pustych słuchała zalotów?